środa, 29 lutego 2012

"Do Paryża na dwóch kółkach"


Uczestnicy wyprawy:

Bartosz Czarnecki, wiek 23. Mieszka w Śmiglu. student V roku doradztwa zawodowego, pracownik firmy doradztwo BHP IMPREG. Zamiłowania: wszystko co związane z rowerami (turystyka rowerowa, sporty wyczynowe, maratony).

Krzysztof Czeszak, wiek 21. Mieszka w Kokorzynie k. kościana. Student resocjalizacji - 3 rok, psychologia - 2 rok. zainteresowania - kryminologia, turystyka rowerowa.

Pokaz odbędzie się 2. marca w sali kinowej, tradycyjnie o godzinie 19:00. Serdecznie zapraszamy!

Fragment 1:

Pobudka jak zwykle o 5:30. Zjedliśmy śniadanie, pożegnaliśmy gospodarza po czym ruszyliśmy niemieckimi drogami w stronę Fuldy.Rzeźba terenu nas nie rozpieszczała. Po przejechaniu około 30 km czekał nas siedmiokilometrowy podjazd. Wspinaliśmy się na niego z prędkością nie przekraczającą 8km/h. Przy duchu podtrzymywała nas jedynie wizja krajobrazu rozciągającego się ze szczytu góry, skąd jak się okazało nie było poza drzewami nic widać. Trud włożony w dotarcie na górę wynagrodził nam jednak blisko dziesięciokilometrowy zjazd, na którym rozwijane były prędkości rzędu 55km/h.




Fragment 2:

Od stolicy Francji dzieliło nas jeszcze 300km. Pierwsze kilometry pokonaliśmy bocznymi drogami. Po dotarciu do miasta Vitry Le Francois, skąd resztę trasy przeznaczonej na ten dzień mieliśmy pokonać drogą krajową, stwierdziliśmy, że lepiej nadłożyć kilkanaście kilometrów i jechać drogami mniej uczęszczanymi przez samochody. Później tego wcale nie żałowaliśmy, gdyż decyzja ta pozwoliła nam zbliżyć się nieco do natury... Jechaliśmy droga, na której przez 10km nie widzieliśmy żadnego samochodu. Wzdłuż tej drogi przez cały czas rozciągnięty był pastuch (ogrodzenie pod prądem, zapobiegające rozchodzeniu się zwierząt). W pewnym momencie jednak nawigacja kazała skręcić w lewo, przecinając to ogrodzenie. Zatrzymaliśmy się, po chwili zastanowienia i zestawieniu sobie: lepiej nadłożyć 15km i jechać prosto czy skręcić za to ogrodzenie i być szybciej na noclegu (zwłaszcza, ze przejechane mieliśmy tego dnia już ponad 140km) stwierdziliśmy, że jednak skręcimy w lewo. Opuściliśmy drut od tego ogrodzenia, przenieśliśmy rowery i ruszyliśmy. Trochę w strachu, gdyż robiło się już szaro, do tego to dziwne ogrodzenie i tablica z napisem: Zone dangereuse, acces interdit, pendant les tirs. Nie wiedzieliśmy zbyt co to oznacza, ale jechaliśmy dalej. W pewnym momencie zza krzaków wybiegło stadko młodych dzików a za nimi dwa duże dziki. Adrenalina sprawiła, że przypłynęły siły, które jak najszybciej miały sprawić, że opuścimy ten teren. Takich stad dzików było kilka. Jak się później okazało, był to teren hodowli tych zwierząt, dlatego też był ogrodzony. Po kilku km dotarliśmy jednak do miejscowości Maille Le Camp.




Fragment 3:

Z uwagi na to, że wczoraj nie było możliwości kupienia żadnych produktów w sklepach, wszystko co mieliśmy zjedliśmy na niedzielna kolację. Śniadanko więc przewidzieliśmy w najbliższej miejscowości, czyli około 10 km od miejsca noclegu. Był to trudny odcinek, gdyż górki były nadzwyczaj wysokie i strome. Na parkingu przed ALDI zrobiliśmy sobie piknik. Tego dnia też nasze liczniki rowerowe wskazały, że znajdujemy się 1000km od domu. Około godz. 13:00 przekroczyliśmy granicę niemiecko - francuską. Oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęcia przy tablicy informującej o wkroczeniu do Francji. Przy dojeżdżaniu do miejscowości Morhange wyprzedził nas bus na francuskich numerach rejestracyjnych, kawałek przed nami zatrzymał się po czym wysiadło z niego dwóch mężczyzn. Okazało się, że to Polacy pracujący we Francji. Widzieli flagi zawieszone na rowerach więc się zatrzymali. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz